czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 7

PRZECZYTAŁEŚ/AŚ = SKOMENTUJ 
Będziemy wdzięczne ♥ 

*** Oczami Diany ***


Ruszyliśmy w stronę wyjścia, a za nami reszta chłopaków.
- Już idziesz? - zapytał smutno Horan.
- Tak, w końcu muszę się przebrać i w ogóle.
- No racja po ta ciężkiej i wyczerpującej nocy. - mruknął Harry cały czas patrząc na Louis'a. Reszta chłopaków cichutko się zaśmiała. Okey, nie wnikam.
- Ogarnijcie się debile. - zwrócił się w ich stronę. - Idziemy?
- Tak. Jasne. Pa chłopaki. - odparłam.
- Pa. - powiedzieli, a ja wraz z Lou wyszliśmy na zewnątrz.
- Poczekaj tutaj ja tylko pójdę po samochód i podjadę. Ok? - zapytał.
- Tak, jasne. Jeszcze raz dziękuje. - odpowiedziałam, a Louis się tylko uśmiechnął i ruszył w kierunku garażu. Już po chwili Pojazd zaparkował dokładnie przede mną. Szybko wyszedł i otworzył przede mną drzwi.
- Dzięki. - mruknęłam, po czy się zapakowałam do auta. Ruszyliśmy, a Tommo włączył radio.
- Podobało ci się?
- Tak, bardzo, ale gdyby nie.. no wiesz. Byłoby jeszcze lepiej.
- Chciałem cię bardzo przeprosić.
- Za co?
- No bo powinienem cię ostrzec, żebyś uważała, albo pójść z tobą. Sam już nie wiem.
- Och daj spokój, nic się nie stało.
- Na pewno?
- Tak. - uśmiechnęłam się.
- Wszystko już dobrze z plecami? - zapytał z troską w głosie.
- Tak, bywało gorzej. - odpowiedziałam. Lou zaczął śpiewać piosenki, które leciały z radia. Muszę przyznać, że ma niesamowity głos.
- I ty mówisz, że to ja mam śliczny głos?! - oburzyłam się. - Śpiewasz na prawdę.. jeju nawet nie mam słów.
- Nie...
- Chyba żartujesz. Czemu nie śpiewasz zawodowo? - zdziwiłam się. Chłopak momentalnie się spiął. Trochę dziwne.
- Yy. Ja...
- Dobra, nieważne. - odparłam miło, widząc, że po prostu nie chce o tym rozmawiać. Po jakiś 20 minutach byliśmy na miejscu.
- Odprowadzę cię.
- Nie trzeba.
- Oj, daj spokój. - odpowiedział, po czym wyszedł z pojazdu i kolejny raz tego dnia otworzył przede mną drzwi. Słodko. Ruszyliśmy w kierunku wejścia do hotelu. Poszłam do recepcji.
- Dzień dobry. Chciałabym wziąć klucz do pokoju numer 469. - powiedziałam w kierunku recepcjonistki.
- Oczywiście już daję. - odparła wręczając mi odpowiednią rzecz.  Usłyszałam , że Louis zaczyna się śmiać.
- Z czego się śmiejesz? - zdziwiłam się.
- Masz 69 w numerze. - stwierdził, a ja popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem. No i co z tego? Gdy już mieliśmy iść do windy zatrzymał mnie głos dziewczyny zza lady.
- Pani Diano?!
- Tak?
- Szukał ktoś panią. - powiedziała, a ja momentalnie zamarłam. Mój brzuch zwinął się w wielki supeł.
- Podała pani, w którym pokoju się zatrzymałam?
- Nie, ponieważ nie mogę udzielać takich informacji bez pani zgody. - powiedziała, a ja odetchnęłam.
- Pytał się o coś jeszcze?
- O to i jeszcze kiedy pani wróci.
- Dobrze, dziękuje.
- Nie ma za co.
- A tak poza tym nie mów do mnie pani, bo nie jestem taka stara, poza tym jesteśmy chyba w jednakowym wieku. Wystarczy Diana. - powiedziałam miło w jej stronę.
- Ashley. - powiedziała wyciągając rękę, którą ucisnęłam. Widziałam jak dziewczyna przenosi wzrok na Louis'a. - Umm... Czy mogę prosić? Dla siostry. Jest pana wielką fanką. - że co? Popatrzyłam wielkimi oczami na chłopaka. Gdy zobaczył moje spojrzenie skrzywił się lekko, ale już po chwili na jogo twarz wrócił uśmiech.
- Oczywiście. Jak ma na imię?
- Miley. - brązowo włosy wziął karteczkę od Ashley i zaczął coś na niej pisać. Niespodziewanie zadzwonił jego telefon. Oddał papier dziewczynie, a ona się uśmiechnęła.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. Diana muszę odebrać, poczekasz?
- Jasne. - odpowiedziałam jeszcze zdezorientowana. Autograf?!

*** Oczami Louis'a ***

Odszedłem kilka kroków cały czas myśląc o tej sytuacji i minie Diany. I co ja mam jej powiedzieć? "Cześć, Diana. Jestem Louis Tomlinson, piosenkarz i wraz z chłopakami, których poznałaś tworzymy zespół - One Direction, który staje się najpopularniejszą grupą na całym świecie. Wręcz idealnie. Na wyświetlaczu telefonu wyświetlało się imię naszego menadżera. A ten czego ode mnie chce?
- Cześć Paul. Co jest? - odparłem.
- Tomlinson! Gdzie ty jesteś? - wydarł się w słuchawkę.
- Ja? Na mieście.
- Masz być natychmiast w studiu!
- W studiu? Po co?
- Dzisiaj nagrywacie, Louis! Harry, Niall, Liam i Zayn już są, czekamy tylko na ciebie! - Nagrania? Teraz? Chyba pierwszy raz się ucieszyłem, kiedy miałem iść na nagranie piosenki.
- Jasne! Będę za 10 minut. - nie czekając na jego odpowiedź  rozłączyłem się. Szybko podeszłem do stojącej przy recepcji dziewczyny.
- Diana, przepraszam cię bardzo, ale muszę jechać. Wujek ma do mnie jakąś pilną sprawę. - powiedziałem na jednym wdechu.
- Ale... - zaczęła, a ja pocałowałem ją w policzek.
- Muszę już iść. - odparłem zanim zada TO pytanie, na które nie wiedziałem jak odpowiedzieć.  Szybko ruszyłem w kierunku wyjścia i auta. Już po 10 minutach zaparkowałem pod studiem. Przekroczywszy próg udałem się do recepcji.
- Cześć Jessica.
- O, witaj Lou.
- Wiesz może gdzie nagrywamy?
- Tak. G57. Idź szybko, bo Paul urwie ci głowę.
- Może nie będzie tak źle. - zaśmiałem się, a wraz ze mną blondynka. Pobiegłem w wyznaczone miejsce.
- Wreszcie jesteś! - krzyknął menadżer. Spóźniłeś si... -  szybko wszedłem do pokoju dźwiękoszczelnego i stanąłem przed moim mikrofonem.
- Co dzisiaj nagrywamy?
- Better Than Words. - odpowiedział Hazz pokazując na teksty przed nami.
- Czemu tak długo odwoziłeś Dianę? - zapytał Liam.
- Właśnie! Musimy o czymś bardzo ważnym pogadać. - odparłem śmiertelnie poważnie zakładając na uszy słuchawki.
- Dobra chłopaki zaczynamy. - usłyszałem głos Andy'iego - Wszyscy mnie słyszą?- zapytał, a my kiwnęliśmy głowami. - Do dzieła. - powiedział i zaczęły lecieć pierwsze nuty gitary elektrycznej.

*** 2 godziny później ***

Po 2 godzinach śpiewania mam po dziurki w nosie tą piosenkę, menadżera i dźwiękowca. Jeszcze im coś co chwilę nie pasowało, myślałem, że mnie szlak trafi. Z resztą nie tylko mnie. Jak można być takim upierdliwym?! Usiedliśmy z chłopakami na kanapie, czekając na to, iż powiedzą, że z piosenką wszystko okey i możemy jechać do domu. Niall jak zwykle jadł jakiegoś batona, czy coś podo...
- To o czym chciałeś pogadać? - zapytał Liam.
- Co?
- No przed nagraniem powiedziałeś, że musimy o czymś ważnym pogadać, więc mów. - wytłumaczył.
- A no tak. Bo gdy odwiozłem Dianę to powiedziałem, że mogę ją odprowadzić do poko..
- Aww. - przerwał mi Zayn, a reszta się zaśmiała.
- Spadaj. To chcecie słuchać, czy będziecie się śmiać? - zapytałem, a oni momentalnie ucichli.
- Ale muszę przyznać, że to na prawdę słodkie. - powiedział po cichu Harry do Liam'a, ale tak "po cichu", że wszyscy usłyszeli i znowu zaczęli się śmiać. Przybiłem facepalm'a z ich głupoty.
- Słuchacie, czy nie, bo ja nie wiem co mam robić! - krzyknąłem z desperaty, a oni się zamknęli. - No to powiedziałem, że chce ją odprowadzić, a ona się zgodziła. No i gdy weszliśmy do środka to ona poszła po klucz, ale zatrzymała ją recepcjonistka. Zaczęły coś tak gadać, a na koniec ich rozmowy ta recepcjonistka poprosiła mnie o autograf dla siostry! No i potem zadzwonił Paul, przyjechałem do studia i resztę znacie. No i co ja mam zrobić, przecież nie powiem: "Cześć Di, tu Louis Tomlinson i razem z Harrym, Zaynem, Niall'em i Liam'em tworzymy zespół - One Direction i jesteśmy sławni na cały świat. Sory, że nie powiedzieliśmy". - powiedziawszy to ukryłem twarz w dłonie.
- A niby, czemu nie możesz tak powiedzieć? - zdziwił się Harry. - Przecież prawie wszystkie dziewczyny na tym świecie cię kochają.
- Hazz ty nic nie rozumiesz. - oparłem się plecami o kanapę. - Ona polubiła mnie... nas takimi jakimi jesteśmy. Pierwszy raz czuję, że ktoś zadaje się ze mną nie dla pieniędzy i sławy, ale dla przyjaźni.. Nie czujecie tego? Ona nawet nie "kocha mnie" jak to się wyraziłeś, za mój głos, ale osobowość i to jest fajne. - wszyscy siedzieli cicho i się we mnie wpatrywali.
- Nie uważacie, że to jest dziwne, że ona nas nie poznała? Nic! Przecież to jest nie możliwe, że nie słyszała choć trochę o nas. Nawet ludzie co nas nie lubią o o nas coś wiedzą. - zdziwił się Zayn.
- No właśnie!
- Nawet nie wiecie jak się zdziwiłem, gdy wpadła na mnie na lotnisku i nie zaczęła piszczeć "Lou! Kocham cię! Podpisz mi się na biuście!", jak te Szwedki. Pamiętam jak wylałem na nią całą kawę, a ona popatrzyła na mnie tymi swoimi dużymi, brązo...
- Dobra Tommo rozumiemy. - powiedział Zayn klepiąc mnie po ramieniu, a ja mimowolnie się zaśmiałem.
- To co robimy? - powtórzyłem pytanie.
- Powiedz, że to pomyłka. - odparł Niall przegryzając batona. Wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata.
- Serio?! Dobra rada Ni!
- Niall, cukier na ciebie bardzo źle działa. - stwierdził Liam, odbierając mu Twix'a.
- Ej!
- Nie żryj, tylko myśl! - powiedział, a raczej krzyknął Harry.
- No to powiedz, że to twój brat bliźniak.
- Ja pierdziele, coraz lepsze pomysły dajesz... - odparłem sarkastycznie.
- O wiem! Powiedz, że to twój brat bliźniak, o którym nie wiedziałeś, bo twoja mama ci nie powiedziała. - Ja pierdziele!
- Ktoś ma jeszcze jakieś bardziej realne pomysły?
- A ta dziewczyna co cię poprosiła o autograf to powiedziała coś takiego, że Diana mogłaby się domyślić, że tworzymy zespół?
- Nie. Powiedziała, że chce dla siostry, bo jest moją wielką fanką. - odpowiedziałem.
- Wiem! - krzyknął niespodziewanie Liam.
- No?!
- Powiedz, że jesteś kimś innym sławnym.
- Ale kim? - zdziwiłem się.
- Kimś takim, kto nie jest bardzo sławny, ale może chcieć autograf. - wytłumaczył.
- Fryzjerem brata bliźniaka Louis'a Tomlinsona? - zapytał Niall, a wszyscy się zaśmiali.
- Nie. Na przykład, że grasz w jakiejś drużynie piłkarskiej... - powiedział, a mnie olśniło.
- Ja pierdziele Liam jesteś genialny! Przecież gram w Doncaster Rovers F.C. i powiem, że dlatego chciała ode mnie autograf! - nagle do pomieszczenia wszedł Paul.
- Dobra, chłopaki możecie iść do domu. - powiedział.
- Wreszcie! - krzyknęliśmy chórem.
- Jutro jest próba, i nie spóźnij się Louis. - odparł w moim kierunku.
- Tak jest! - zasalutowałem jak w wojsku, a reszta się zaśmiała.
- Dobra idźcie. - wypowiedziawszy to wyszedł z pokoju.
- To kiedy mam do niej jechać? - zapytałem.
- Najlepiej teraz. - odpowiedział Liam. I zgodnie z jego radą ruszyłem z powrotem do hotelu Diany.

_________________________________________________________
PRZEPRASZAMY! Mamy nadzieję, że nas nie zabijecie :c Coś nam nie szło :c No i wyszło takie coś... Czy to jest dobre? - Oceńcie sami :) Czekamy na komentarze ^^ Do następnego ;***/ Katy&Caroline.

środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 6

PRZECZYTAŁEŚ/AŚ = SKOMENTUJ 
Będziemy wdzięczne ♥ 

- Proszę, proszę, kogo my tutaj mamy...
Głos ten należał do jakiegoś napakowanego mężczyzny. Jego ciemnobrązowe włosy były roztrzepane na każdą stronę, a ubrania, które miał na sobie strasznie pomięte. Okropnie od niego śmierdziało papierosami, alkoholem i potem. Mieszanka wybuchowa, która rozwali twoje drogi oddechowe. Nowy chwyt reklamowy.
- Przepraszam, czy my się znamy? - zwróciłam się w jego stronę. Co, jak co, ale kulturalnym to trzeba być zawsze. Przynajmniej tak mnie nauczyli. 
- Nie kotku, ale możemy się poznać - odpowiedział, a mnie wmurowało.
- Słucham?!
- Wiem, że chcesz.
- Przepraszam, ale muszę już iść - odparłam, ale brunet zagrodził mi drogę.
- Poczekaj zabawimy się. - powiedział i powili się do mnie przybliżał. Gdy znajdował się może metr ode mnie wyciągnęłam ręce przed siebie i wkładając w to dużo siły pchnęłam go. Przesuną się może o metr i zaczął się śmiać. Ja wykorzystałam tą chwilę i szybko przecisnęłam się między nim, a ścianą, jednak po sekundzie poczułam duże łapy na mojej tali. Przeniósł mnie jak lalkę i przywarł do ściany.
- Zadziorna. Lubię takie. - mruknął, po czym zaczął mnie obmacywać. Zaczęłam się szarpać i jego bić, jednak lekcje samoobrony się nie przydają przy około 80 kilogramach mięśni. A tak właściwie, po co ja się uczyłam samoobrony, gdy zawsze jak gdzieś wychodzę, nieważne dokąd, chodzi za mną dwóch goryli i pilnuje mojego bezpieczeństwa. Może Ci ludzie przewidzieli, że księżniczki będą uciekać i uczą ich samoobrony?
- Puść mnie! - krzyknęłam na cały głos.
- Ślicznotka z ciebie.
- Puść mnie proszę. - załkałam. Cały czas próbowałam się uwolnić, ale na próżno. Na moje nieszczęście wokoło prawie nie było ludzi, a jak już byli to nie zwracali na ''nas'' uwagi. Może dla nich to codzienność, ale dla mnie nie.
- Zostaw ją. - usłyszałam czyjeś warknięcie. Brązowowłosy pchnął mnie na ziemię i odwrócił się do mojego wybawiciela. Niestety nie mogłam dostrzec kto nim był, ponieważ wszystko mi się rozmazywało przez zły. Próbowałam też wstać, ale i to mi się nie udawało, przez alkohol oraz ten piekielny upadek. Wszystko mnie boli... Starałam się wyostrzyć wzrok. To jedyne co mi się udało. Nie dużo metrów ode mnie biło się dwóch chłopaków. Ten młodszy zdecydowanie wygrywał. Nagle ktoś ich rozdzielił. Po odzieży jaką miał na sobie zorientowałam się, że to ochroniarz. Wcześniej nie mógł? Zobaczyłam, że rozmawia chwilę z tymi facetami, po czym wyprowadza tego starszego. Młodszy zaś podszedł do mnie. Mocno zacisnęłam powieki, czekając na najgorsze.
- Dian'a już wszystko dobrze. Możesz otworzyć oczy.
- Louis?
- Tak. Boli cię coś?
- Wszystko. - odpowiadam z lekkim uśmiechem. - Ale przeżyję.
- Chodź pomogę ci wstać. - podniósł mnie delikatnie i postawił na ziemi.
- Dziękuję. - mówię i wtulam się w jego ramię, co sprawia mi ból, ale staram się to zignorować.
- Chodź. Dasz radę iść?
- Nie wiem.
- A co się będziesz męczyć. - powiedział i wziął mnie na ręce. Wyszliśmy z klubu i wsiedliśmy do taksówki. Lou podał jakiś adres i ruszyliśmy, jak się domyślam do nich. Całą drogę przesiedzieliśmy w ciszy. Gdy wysiedliśmy chłopak znów wziął mnie na ręce. Zaniósł mnie do jakiegoś pokoju i położył na łóżku. Omiótł moje ciało wzrokiem.
- Chcesz jechać do szpitala?
- Nie. Nic mi nie jest. Poboli i przestanie.
- Poczekaj przyniosę ci coś przeciwbólowego. - on chyba się tym bardziej przejmuje niż ja. Wyszedł z pokoju, aby zaraz do niego wrócić. - Masz popij to. - dał mi jakieś tabletki i szklankę z wodą. Zrobiłam to co kazał. - Przepraszam.
- Za co?
- Za to, że poszliśmy do tego klubu.
- Oh, daj spokój.
- Ale...
- Przeżywasz to jak mrówka okres. - zachichotałam. - Dzięki tobie nic się nie stało. - po długiej walce z moimi myślami, podniosłam się, a raczej próbowałam się podnieść. Na mojej twarzy pojawił się grymas. Czemu te plecy tak bolą?
- Nie podnoś się. - dobra nie będę się podnosić. Chwyciłam jedną ręką jego koszulę i przyciągnęłam do siebie. Pocałowałam go w policzek.
- Dziękuję. - wyszeptałam mu wprost do ucha. Chłopak zaśmiał się cicho.
- Nie ma za co Mała. - tym razem on złożył na moim czole czuły pocałunek. - Idź spać. Jesteś wykończona. - uciekłam z ''domu'', bo miałam dość tego, że wszyscy mi mówią co mam robić. Ironia losu.
- Gdzie ja właściwie jestem? - zapytałam.
- W pokoju gościnnym. - powiedział przykrywając mnie kołdrą. - Śpij już. - chciał odejść, ale chwyciłam go za rękę.
- Zostań. - wiem, że gdybym była trzeźwa to nigdy bym się nie odważyła na taki gest z mojej strony, ani też bym się na coś takiego nie zgodziła. Chłopak słysząc moją prośbę ściągną swój podkoszulek i ułożył się koło mnie. Niepewnie oplótł mnie swoimi ramionami, a ja posłusznie wtuliłam się w jego nagi tors. Jakby mnie teraz mój ojciec zobaczył... Chyba by nas zabił, a mnie by jeszcze poćwiartował. Rozmyślałam tak troszkę, po czym odpłynęłam do krainy Morfeusza.

*** Oczami Louis'a ***
(ranek)

Obudziły mnie ciche śmiechy. Szybko otworzyłem oczy i ujrzałem Dianę, która spała wtulona we mnie. Lekko podniosłem się na łokciu i rozejrzałem się po pokoju. W drzwiach zobaczyłem chłopaków. Powoli wyswobodziłem się z uścisku dziewczyny i ruszyłem w ich stronę. Wyrzuciłem ich na korytarz i przymknąłem drzwi.
- O co wam chodzi? - spytałem.
- Jak tam po wspólnej nocy? - powiedział Harry przy tym śmiesznie poruszając brwiami. 
- Daj spokój. - powiedziałem schodząc schodami na dół do kuchni w celu zrobienia śniadania.
- Czemu nie zostaliście dłużej w klubie? Co się w ogóle stało? - jak zawsze nasz Daddy musi wiedzieć wszystko.
- Poszedłem do niej, bo długo nie wracała. Znalazłem ją przy toaletach z jakimś gościem. On ją obmacywał, a ona się wyrywała. Dałem mu po mordzie, potem ochroniarz się nim zajął, a Dianę przywiozłem tutaj. Taka sobie historyjka. - skróciłem wczorajszy wieczór, przyszykowując jedzenie.
- I tak wylądowaliście w łóżku. - skwitował Niall.
- Nie spałem z nią.
- Właśnie widzieliśmy. 
- A śniadanie też dla niej? - tym razem odezwał się Zayn.
- Musiała być dobra. - Harrreh narażasz się..
- Ugh.. Dajcie już spokój. - chłopaki tylko się zaśmiali i poszli do salonu. Dokończyłem śniadanie, a mianowicie kanapki i poszedłem z powrotem na górę. Di dalej spała. Wyglądała tak słodko. Ciekawy jestem skąd ona się urwała. Widać po niej, że nie mówi całej prawdy, ale nie mam jej tego za złe. Od momentu w którym ją zobaczyłem wiedziałem, że jest wyjątkowa. Jest taka niewinna, taka delikatna. Nie wiem ile jej się przyglądałem, bo w końcu zaczęła się budzić.
- Dobrze Tifani już idę. Tak, tak lekcja etyki. Ależ naturalnie. Dzisiaj bal, a z jakiej okazji?
- Diana obudź się. - gdy mnie usłyszała, od razu otworzyła oczy. Chyba się wystraszyła, bo chciała zacząć krzyczeć, ale zrezygnowała. - Jestem, aż taki straszny. - zaśmiałem się.
- Nie. - również zachichotała.
- Masz zrobiłem ci śniadanie. - podałem jej talerz z kanapkami.
- Dziękuję. - chwyciła naczynie i zaczęła jeść śniadanie. Po chwili spojrzała na mnie pytającym spojrzeniem.
- Nie jesz?
- Um... Nie jestem głodny.
- Ta. Jasne. - wzięła kromkę w ręce. - I samolocik - i wpakowała mi ją do budzi. Chciała tak zrobić z drugą kanapką, ale nie trafiła do buzi, tylko w nos. Obydwoje zaczęliśmy się śmiać.
- Nie jesteś dobra w kamieniu. Patrz i ucz się. - powiedziałem i władowałem do jej buzi kromkę i zaczęliśmy się tak karmić nawzajem, aż nie skończyło nam się jedzenie.
- Przekarmiłeś mnie Lou. - zachichotała.
- Ty mnie też.
- Odwieziesz mnie do hotelu?
- Pod warunkiem.
- Jakim?
- Zaśpiewasz coś SWOJEGO i do tego zagrasz.
- Ok. Teraz?
- Yhm.
- Macie pianino?
- Głupie pytanie. Chodź. - powiedziałem i zaprowadziłem ją do pokoju w którym stał instrument. Usiadła przy nim, a ja stanąłem naprzeciwko oparty o ścianę.
- A cały czy może być fragment?
- Cały. - powiedziałem, a dziewczyna zaczęła grać.
"Za krokiem krok
Taka trasa okno - drzwi
Wciąż z kąta w kąt
Taki sposób na zła myśl
Nie pierwszy raz
Kiedy sen przypomniał cię
Nie pierwszy raz
Kiedy strach obudził mnie

Niewidzialna dłoń
Ochroni mnie
Od złego w czarny dzień
Niewidzialna dłoń
Osłoni mnie
To jedno zawsze wiem

Pamiętam że
Świecił księżyc rudych traw
Mówiłeś - wiem
Każdy swoja gwiazdę ma

Niewidzialna dłoń
Ochroni mnie
Od złego w czarny dzień
Niewidzialna dłoń
Osłoni mnie
To jedno zawsze wiem

W białe kwiaty wtulam twarz
Gra muzyka z tamtych lat
I znów słyszę głos
Siedem mostów siedem ran
Tak po prostu staniesz tam
I strach zostawi mnie 

Znów płynie list
Gdy spotka ciebie
Czy choć najmniejszy dasz mi znak
Tyle gwiezdnych lat
I taka wielka mgła
I codziennie ciebie brak 
Siedem mostów siedem ran
Tak po prostu staniesz tam
I strach zostawi mnie
Będzie tak"
Jaki ona ma głos. Śpiewa tak pięknie. Ona jest po prostu cała cudowna. Gdy skończyła grać, zacząłem bić brawo, a do mnie dołączyli chłopacy. Skąd oni się tu wzięli? Z resztą nieważne. Diana momentalnie zrobiła się czerwona.
- Nie myślałaś, aby zająć się tym na poważnie? - zapytał Liam.
- Jak byłam mała zawsze chciałam grać na koncertach i takie tam, ale niestety wiem, że to niemożliwe.
- Niby czemu? Z takim wokalem daleko zajdziesz.
- Nieważne, po prostu nie mogę. Odwieziesz mnie? - zwróciła się do mnie.
- Jasne. - odpowiedziałem i ruszyliśmy w stronę wyjścia. 

________________________________________________
Chapter 6. Chciałybyśmy strasznie przeprosić za takie posunięcie czasowe z rozdziałem. Po prostu był on w połowie napisany, a druga jakoś nam nie szła... Mamy nadzieję, że nie macie nam tego bardzo za złe... Jeszcze raz przepraszamy. Jeśli przeczytałeś - skomentuj, a wywołasz uśmiech na naszych twarzach <3 / Katy & Caroline.

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 5

PRZECZYTAŁEŚ = SKOMENTUJ 
Będziemy wdzięczne 
WAŻNA NOTATKA POD ROZDZIAŁEM !!!


- Chłopaki ! Czy wy kiedyś nauczycie się zamykać te cholerne drzwi ?! - krzyk ten należał do wysokiego bruneta około czterdziestki, który wszedł do salony. Ubrany był w czarne spodnie i białą koszulkę polo, a na nogach miał zwykłe czarne buty. Kto to jest? Nie wiem. Chłopaki zachowywali się jakoś dziwnie. Wyglądali jakby na.. przerażonych? Tak, to chyba bardzo dobre określenie. Co się im stało?

*** Oczami Louis'a ***

- Pamiętajcie ! Za niedługo jest konc.. - przerwał, gdy jego wzrok dojrzał Dianę. No to wpadliśmy ! Ja pierdziele ! Musiał akurat dzisiaj przyjść do nas i gadać o tym głupim koncercie?
- Diana. To jest.. to jest.. mój.. wujek. - powiedziałem w jej stronę.
- Dzień dobry. Nazywam się Diana - odparła. Błagam, aby połknęła haczyk ! Proszę !
- Dzień dobry. Jestem Paul. - powiedział, z niepewnym uśmiechem na ustach, spoglądając na nas pytająco.
- Pan chyba przerwał w połowie zdania.
- Ah.. Tak.. Chciałem powiedzieć, że za niedługo jest ten koncert... - widać było, że nie wie co powiedzieć więc mu przerwałem.
- Ale my chyba nie pójdziemy, wujku. Harrego ostatnio boli noga - wytłumaczyłem patrząc na mojego przyjaciela.
- Tak ?! - Hazz nie pomagasz... -  Tak ! Coś mi chrupie w kolanie. - powiedział łapiąc się za nie.
- A mogę wiedzieć kogo koncert ? - wtrąciła się Dia. Jak na zawołanie chłopaki zaczęli jęczeć.
- Eee. nawet nie wiem co to za zespół. Jakiś mało znany w Londynie - powiedział Liam.
- Mieliśmy pójść, bo wujek wygrał bilety w jakimś tam konkursie - powiedziałem.
- Aaa.. Rozumiem.
- Pójdziesz z ciocią i Emmą - powiedziałem w jego stronę, a wszyscy poza dziewczyną mieli ochotę się zaśmiać. Nie dziwie się. Nasz menadżer nie ma żony, a co dopiero córki. Jest sam, samiuteńki, a jego jedyną przyjaciółką jest praca.
- Też tak uważ.. - nie dokończył, ponieważ przerwał mu dźwięk dzwoniącego telefonu.- Halo ? ... Rozumiem ... Tak zaraz będę... - widać było, że ktoś po drugiej stronie się rozłączył, jednak on dodał - Też cię kocham pączusiu. - Hazz i Niall o mało nie tarzali się ze śmiechu  po podłodze.
- Ciocia dzwoniła ? - zapytałem.
- Tak. Prosi mnie, żebym jechał już do domu. - odparł. - Liam, chodź na chwilę mam jeszcze do ciebie sprawę. Do widzenia. Pa chłopaki. - powiedział i poszedł gdzieś z brązowowłosym.
- Na razie.
- Do widzenia. - popatrzyła na nas dziwnym wzrokiem, oby się niczego nie dowiedziała. Pierwszy raz od czasów X-factor'a ktoś polubił mnie za to jaki jestem, a nie za to kim jestem i do tego ta osoba jest bardzo ładna, wydaję się taka niewinna.... Moje przemyślenia przerwał Loczek wymachując mi ręką przed oczami.
- Co ty robisz? - zapytałem, ze spokojem.
- Złapałeś zawiasa. Pytamy się co teraz robimy, jak pewnie nie zauważyłeś zrobiliśmy małe głosowanie i twój głos jest decydujący. Wolisz gdzieś iść czy zostać w domu?
- Jeszcze się pytasz! Idziemy na miasto!
- Do Chinawhite? - zapytał Liam.
- Oczywiście. - powiedziałem wstając z kanapy.
- Yyy.. A mogę się dowiedzieć, co to jest Chinawhite ? - zwróciła się w naszą stronę Diana. Ona nie wie co to jest Chinawhite ? Ahh.. No tak ona nie jest stąd. Mądry Tommo.
- Yyy.. Taki klub, ale naprawdę bardzo fajny i mamy nadzieję, że ci się spodoba - odparłem w jej stronę. Di niepewnie się uśmiechnęła.
- To ja zadzwonię po taksówki - powiedział Zayn.
Po około 15 minutach były już na podjeździe. Szybko i sprawnie się do nich zapakowaliśmy i ruszyliśmy do klubu. Gdy byliśmy na miejscu wyszedłem z taksówki i otworzyłem drzwi po stronie Diany. Ona tylko się lekko zaczerwieniła i pisnęła krótkie " Dziękuje ". Spojrzałem w stronę wejścia. Długa kolejka! Bardzo długa kolejka. Odwróciłem się do chłopaków i skinąłem głową na znak, że idziemy. Za kierunek ukazałem sobie ochroniarza.
- Witaj Matt. - powiedziałem bardzo cicho, aby moja towarzyszka mnie nie usłyszała. Matt, to ochroniarz, który pracuje w tym klubie, kiedyś uciekaliśmy przed fankami to nam pomógł się skryć.
- Hej Lou. Co tam?
- Jakoś leci.
- Właźcie. - odpowiedział miło.
- Dzięki - odpowiedziałem i klepnąłem go w ramię.

*** Oczami Diany ***

Louis właśnie skończył rozmawiać z chłopakiem, który stał przed klubem. Po jego ubiorze można śmiało stwierdzić, że był ochroniarzem. Niestety nie dane mi było usłyszeć o czym, ponieważ wymieniali zdania zbyt cicho, a poza tym ludzie stojący w kolejce, która wlokła się w nieskończoność strasznie krzyczeli. Czy oni nie znają dobrych manier? Lou chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wejścia. Czemu weszliśmy bez kolejki? Przekroczywszy próg do moich nozdrzy dobiegł zapach spoconych imprezowiczów oraz alkoholu. To miejsce wygląda okropnie. Wokoło było pełno tańczących par. Nie powiem, jak tańczących. Mocniej wtuliłam się w Louis'a. Jemu to się najwidoczniej spodobało, bo oplótł mnie ramieniem. Dzięki niemu czułam się " bezpiecznie " jeśli tak można to nazwać. Wszyscy jakoś dziwnie na mnie patrzyli. Jakby jakaś zazdrość, czy coś. Dziwie się tam czułam.
- Wszystko dobrze Di? - zapytał zaniepokojonym głosem.
- Tak, tak, wszytko jest w porządku - odpowiedziałam. No dobra, troszeczkę skłamałam. Ale tylko troszeczkę.
- Ok - odparł z uśmiechem. Szliśmy chwileczkę, gdy wreszcie zatrzymaliśmy się przed wolnymi kanapami.
- Siadajcie - powiedział Harry. Wszyscy kolejno zajęliśmy miejsca. Harry, Niall, Zayn, ja, Louis, Liam.
- Co chcecie do picia? - zapytał multa.
- To co zawsze - odpowiedziała reszta chłopaków.
- A ty Diana? - zwrócił się w moją stronę.
- Yyy..
- Weź jej to samo - odpowiedział za mnie Louis. Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Nie wiem co piją ludzie na imprezach w Londynie. Na bankietach, gdzie były królowie i księcia innych państw, kosztowaliśmy najdroższe szampany. Raczej wątpię, aby tutaj tak było.
- Dobra, zaraz będę - odszedł. Po chwili już był z powrotem. Zaczął rozdawać wszystkim po kolei szklanki z alkoholem. Chwyciłam ją w dłoń i nie pewnie spróbowałam trochę. Był to gorzki smak, ale w połączeniu ze słodką colą było nawet dobre.
- I jak dobre? - zapytał Zayn.
- Tak. Dzięki.
- Nie ma za co.
- Może zatańczymy? - zapytał Lou wprost do mojego ucha, gdy na całej sali rozbrzmiała wolna melodia.
- Jasne - odpowiedziałam trochę nieśmiało. Chwycił moją małą dłoń w swoją i pociągnął na parkiet. Gdy znaleźliśmy trochę miejsca dla naszej dwójki odwróciłam się do niego przodem. Szatyn śmiało podszedł i oplótł mnie w tali. Jego gorące ręce czułam przez cienki materiał mojej czarnej sukienki, w wyniku czego wzdłuż mojego kręgosłupa przeszła fala dreszczy. Chłopak widocznie to poczuł, ponieważ na jego twarzy pojawił się mały uśmieszek, na co ja się lekko zaczerwieniłam i spuściłam głowę. Lou chwycił moje ręce i uniósł je na wysokość swojej szyi dając mi znak, abym je tam umiejscowiła. Nieśmiało wykonałam jego "prośbę". Uśmiech na jego twarzy tylko się powiększył. Świat jakby się zatrzymał kiedy zaczął patrzyć się swoimi niebieskimi oczami w moje. Chociaż nie, one nie były idealnie niebieskie, miały jeszcze w sobie inne kolory, co czyniło je wyjątkowymi. Bardzo wyjątkowymi. Tańczyliśmy w rytm zwykłej gitary akustycznej oraz dźwięk męskich, chodź jakby dalej młodzieżowych głosów. Nie słyszałam nawet tekstu, ani dokładnej ich barwy. Kołysaliśmy się w tempo wolnej piosenki, a wokoło nas reszta par. Od ciała szatyna biło ogromne ciepło, dzięki któremu pewnie dostałam wypieków na twarzy.

I won't let these little things slip out of my mouth.
But if it's true. it's you.. it's you they add up to.
I'm in love with you. And all your little things.

To były jedyne słowa tej piosenki, które usłyszałam. Były zaśpiewane, przez grupkę młodych chłopaków. Tak mi się przynajmniej wydawało. Twarz Louis'a zbliżała się ku mojej. Była coraz bliżej. Dzieliły nas tylko centymetry. Gdy nasze usta mogły się spotkać, chłopak zmienił kierunek. Jego rozgrzane wargi wylądowały na moim policzku. Ponownie tego wieczoru, wzdłuż mojego ciała przeszły ciarki.
- Dziękuje za wspólny taniec - mruknął wprost do mojego ucha. Jak mi się podoba jego głos. Ja się zarumieniłam i powróciliśmy do "naszego" stolika. Miałam wrażenia, jakby chłopaki nawet nie zauważyli, że zniknęliśmy na te kilka minut. Wzięłam łyk zimnego napoju, aby choć troszeczkę się ochłodzić.
- Lou, wiesz może gdzie jest łazienka? - zapytałam go.
- Jasne, zaprowadzę cię.
- Ale nie trzeba - zaprzeczyłam.
- No dobrze. Musisz pójść tam prosto i po lewej stronie będą drzwi.
- Jasne. Dzięki - ruszyłam we wskazanym kierunku, wcześniej chwytając torebkę w swoje ręce. Przekroczywszy próg łazienki wzrokiem odnalazłam umywalki. W pomieszczeniu znajdowały się jeszcze dwie dziewczyny, które i tak po chwili wyszły. Właściwie to nie przyszłam tutaj za potrzebą, tylko po to aby troszeczkę ochłonąć. Szczerze? Nigdy się jeszcze nie czułam tak przy kimś, jak się czuje przy Louis'ie. To troszeczkę dziwne, ponieważ znamy się dopiero parę dni. Siedziałam tam siedziałam i cały czas o nim rozmyślałam. Najgorsze jest to, że prędzej, czy później to wszystko się skończy. Ja wrócę do Luksemburgu i będę musiała poślubić, jakiegoś księcia od siedmiu boleści. Nie chce, aby tak było. Wolę zostać tutaj, w Londynie. Jestem niezależna. Nikt mi nie każe czegoś robić. Trzymać idealnej postawy, jak na księżniczkę przystało, czy chodzić w długich sukniach aż do ziemi, szytych z najdroższych materiałów specjalnie sprowadzanych z Paryża. Wolę zostać normalną dziewczyną. Spojrzałam na wyświetlacz w telefonie. Siedzę już tutaj 20 minut?! Szybko zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam w kierunku wyjścia. Gdy już zamknęłam drzwi i miałam zamiar wrócić do znajomych, do moich uszu dobiegł głos.
- Proszę, proszę, kogo my tutaj mamy...

________________________________________________
Chapter 5. Na samym początku chciałybyśmy Was bardzo przeprosić za to, iż tyle musiałyście czekać na rozdział, ale:
1. Brak weny,
2. Święta i te głupie porządki ( KTO TO WYMYŚLIŁ! -,- )
3. Ja przez długi okres nie miałam kompa/ Caroline.
Bardzo Was przepraszamy! I tak uważamy, że ten rozdział się nie udał.. Ale stwierdziłyśmy, że jeśli czekacie, to trzeba dodać to co jest... Mamy nadzieję, że nie będzie, aż tak źle. No to co... Do następnego <33 / Katy & Caroline^^.
JAK TEŻ ZAPEWNE WIECIE ( albo i nie ) DZISIAJ O GODZINIE 17 BĘDZIE NOWY TELEDYSK TO SINGLA "YOU & I". MUSIMY SIĘ POSTARAĆ I W CIĄGU 24 GODZIN OD DODANIA KLIPU UZBIERAĆ JAK NAJWIĘKSZĄ ILOŚĆ WEJŚĆ. DAMY RADĘ?! <333

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 4

Jeśli już tu jesteś i przeczytałeś/aś, to skomentuj : )
Będziemy wdzięczne 
Rozdział z dedykacją dla Directioner ♥ Kassi ♥

Cała się spięłam, już się boję jaki dostanę ochrzan. Co ja mówię on mnie zabije.
- Chłopaki... - wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać. - Niechcący.. skasowałem.. numer... do pizzerii, więc co powiedzie na Nandos? - zapytał blondyn, a mi kamień spadł z serca.
- Niall już myślałem, że ktoś umarł. - odezwał się z wyrzutem Harry.
- Nie zapominaj, że dla niego to taka sama tragedia. - powiedział Zayn. Aha, dobra nie pytam.
- Nasz blondasek uwielbia jedzenie, z resztą sama zobaczysz. - tym razem głos zabrał Lou, widząc moją minę.
- To na co macie ochotę - spytał się Niall.
- To co zwykle. - odezwali się Harry i Liam.
- Tego dobrego kurczaka.
- Obojętnie.
- A ty co chcesz ? - powiedział  w moją stronę. A co to w ogóle za restauracja ?
- Yyy.. zdam się na gust Niall'a. - odpowiedziałam grzecznie.
- Tylko nie wykup całego Nandos ! - powiedział Liam, a blondyna już nie było. - Jak już się pewnie domyśliłaś Nandos to restauracja. Jego ulubiona.
- To co, oglądamy jakiś film? - nawet nie wiem kto to powiedział.
- Ok, tylko co? - tym razem to ja się odezwałam.
- Horror. - krzyknęli chórkiem.
- Nie tylko nie to... Proszę. Nie możemy sobie oglądnąć, jakiś film akcji albo coś? - protestowałam. Elsa mi wytłumaczyła, jakie są rodzaje filmów, co prawda nigdy nie oglądałam horroru, ale jakoś nie chce tego zmieniać.
- Lubisz filmy akcji? Nie wolisz jakiś romansideł!? - spytał Harry.
- Tak... Chociaż.. To zależy.
- Wow. Wszystkie dziewczyny jakie znam wolą te głupie komedie romantyczne, albo dramaty.
- Widzisz, ja jestem niezwykła. - powiedziałam śmiejąc się. Oh, nie wiesz ile w tych słowach jest prawdy...
- To jaki film byś chciała obejrzeć księżniczko ? - KSIĘŻNICZKO ? Nie, spokojnie. Nie denerwuj się...
- Księżniczko ? - zapytałam bardzo spokojnie, choć wewnątrz się strasznie się bałam.
- A co nie mogę tak do ciebie mówić ? W końcu jesteś tak bardzo wyjątkowa - odpowiedział, a moje emocje opadły.
- Nie za bardzo lubię to określenie.
- To jaki film sobie życzysz ? - zapytał ponownie, a ja się przestraszyłam. Nie znam, ani jednego tytułu !
- Może wy wybierzcie - odparłam, po czym się lekko uśmiechnęłam.
- No wybierz - zachęcał mnie Zayn. Nagle po całym domu rozprzestrzenił się dzwonek do drzwi, do których Niall od razu poleciał. Ja zaczęłam desperacko kręcić głową i natrafiłam na półkę pod telewizorem, na której leżały filmy. Szukałam jakiegoś odpowiedniego tytułu. The Woman in Black - Chyba nie. Actually Love - Zdecydowanie nie. W pewnym momencie do salonu wszedł Horan z sześcioma reklamówkami ?! Serio ?
- To jaki film sobie życzysz ? - zapytał Hazz, a ja ostatni raz spojrzałam na " biblioteczkę " z filmami. Szybko Diana !
- Fast and Furious ? - powiedziałam pierwszy z brzegu, bo już nie miałam czasu i popatrzyłam się na nich z nadzieją.
- O lubię to ! - krzyknął Niall.- Masz to twoje, mam nadzieję, że ci posmakuje. - dodał wręczając mi białe pudełko. Yyy... Ok, widziałaś to już nie raz na filmach. Po prostu zapomnij, o tych wszystkich lekcjach etykiety. Spokojnie. Niepewnie uchyliłam wieko. Moim oczom ukazał się kawałki mięsa, a w drugiej " przedziałce " frytki. Liam przyniósł wszystkim sztućce. Przynajmniej tyle. Wszyscy zaczęli jeść. Wahając się nabiłam część prawdopodobnie kurczaka na widelec. Włożyłam go do ust i zaczęłam przeżuwać i muszę stwierdzić, że to naprawdę niesamowicie smakuje !
- To jest na prawdę przepyszne - naprawdę ! Smakowało bardzo podobnie do tego, którego robiła moja gosposia. Nazywała się Sophie. Była chudą kobietą po czterdziestce. Bardzo mi pomagała z tym wszystkim co się działo w pałacu. W pewnym sensie zastępowała mi mamę, chociaż moja mama była jedyna w swoim rodzaju.
- Stwierdzam, że jestem geniuszem - odparł blondyn, a ja zaczęłam chichotać.
- Dobra ja włączę ten film - powiedział Louis, a reszta go poparła. Zaczęliśmy oglądać. Film naprawdę fajnie się zaczynał. Tak się wciąg łam w ten film, że aż nie ''kontaktowałam''. Chłopcy coś tam mówili, ale ja byłam zajęta akcją... Ale ten Brian jest przystojny. Niestety to co dobre szybko się kończy...
- Ej, ja chcę dalej. - zamarudziłam, gdy moim oczom ukazały się napisy końcowe. Rozejrzałam się po pokoju i coś przykuło moją uwagę. Tym czymś była gitara.
- Który z was gra? - zapytałam, wskazując na instrument. Jak mogłam jej wcześniej nie zauważyć? Nie mogąc już wytrzymać, wstałam z miejsca i skierowałam się w stronę wcześniej wymienionego przedmiotu.
- Ja. - odpowiedział mi Niall.
- Mogę? - znów zapytałam biorąc ją do ręki, nie czekając na odpowiedź zaczęłam grać jeden z moich kawałków ''As a blond''. Korciło mnie żeby zaśpiewać, ale się powstrzymałam.
- Wow. Co to było? - dopytywał się hmm, Liam! Tak Liam.
- A taki tam mój kawałek... - powiedziałam przyciszonym głosem.
- TWÓJ !? A masz tekst ? - ale on ciekawski.
- No to chyba jasne, że tak. - odpowiedziałam już pewniejsza siebie.
- Zaśpiewaj. - to już powiedzieli chórkiem.
- I po co ja się wyrywałam z tą gitarą. - zamarudziłam, po czym znów zaczęłam grać i oczywiście śpiewać.

"Jestem zepsuta, zmęczona, byciem ciągle taką samą,
Jestem zdesperowana, znudzona, błagam o zmiany.
Co, jeśli jesteś normalna, a chciałabyś być dziwna?
Wracaj, wracaj, wracaj.
Chcę wrócić, wrócić, wrócić."


Gdy skończyłam wszystkie pary oczu były zwrócone w moją stronę. Niepewnie się uśmiechnęłam. Mam nadzieję, że się nie skompromitowałam. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, jak dla mnie bardzo nieznośnej.
- I jak? - zapytałam, nie mogąc wytrzymać tej ciszy.
- Masz niesamowity głos. - powiedział Niall.
- Aż brak mi słów... Tańczysz, śpiewasz, grasz, jeszcze mi powiedz, że na 10 instrumentach. - wyliczał Lou.
- Nie na siedmiu. - poprawiłam go.
- Serio? - myślałam, że mu oczy z orbit wylecą.
- Serio, serio. - zachichotałam.
- Wymień. - bardziej zażądał niż poprosił Liam.
- Gitara, pianino, saksofon, harfa, skrzypce, klarnet i keyboard, chciałam się jeszcze nauczyć grać na perkusji, ale cytując mojego ojca '' to nie jest instrument dla prawdziwej damy''. - końcówkę zdania powiedziałam z udawaną powagą.
- Wow. Zazdroszczę ci - odparł jakby rozmarzony blondyn. Do tej pory nie wiem jak zapamiętałam ich wszystkich imiona.
- A wy ?
- Co my ? - zdziwił się Harry.
- No, czy na czymś gracie. Oprócz Niall'a oczywiście.
- Ja trochę na gitarze i na pianinie - powiedział Lou.
- Ja na nerwach - odparł Harry.
- Ja tak sa.. - Zayn nie dokończył ponieważ usłyszeliśmy dźwięk otwierających się drzwi, a po chwili krzyk.
_______________________________________________
Chapter 4 <3 Przepraszamy, że trochę, nie właściwie to bardzo opóźniony :C Liczymy na was i komentujcie :D Wpadajcie na :
Little Things
Ask'a
GŁOSUJCIE NA NAS TUTAJ :D / Katy and Caroline. ^^

niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 3

Jeśli już tu jesteś i przeczytałeś/aś, to skomentuj : )
Będziemy wdzięczne 

*** Oczami Diany ***
( następny dzień )

Strój Diany
Obudziłam się, a promienie słoneczne pieściły moją twarz. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Gdzie ja jestem ? - pomyślałam. Dopiero po chwili doszły do mnie zdarzenia z zeszłego dnia. Lot do Wielkiej Brytanii, lotnisko, fryzjer, a co najważniejsze Louis. Na wspomnienie o nim na mojej twarzy pojawił się uśmiech... "Nie, nie, nie. Nie możesz się zakochać! Masz się cieszyć wolnością i normalnym życiem, bo za niedługo pewnie ktoś cię odnajdzie i najprawdopodobniej wyjdziesz za jakiegoś księcia!" - odezwał się jakiś głos w mojej głowie. Ma rację, powinnam się cieszyć wolnością póki mogę. Wstałam z łóżka i wzięłam kąpiel, ubrałam się i wyszłam z pokoju. Poszłam do hotelowej restauracji coś zjeść, a potem stwierdziłam, że chcę pobiegać, tylko mam same sukienki, więc muszę iść na zakupy. Pierwszy raz idę do centrum handlowego, jestem taka podekscytowana. Pamiętam jak Elsa namówiła mnie, abym zapytała ojca czy mogę z nią iść na zakupy, co było jednoznaczne z naszą kolejną kłótnią. Gdy tylko przekroczyłam próg galerii szczęka mi opadła. To jest niewiele mniejsze od mojego zamku. "Dobra opanuj się." - znowu ten głos. Jestem jakaś dziwna. Weszłam do jakiegoś sklepu znalazłam to co chciałam i wyszłam, uprzednio płacąc za te rzeczy. Jutro wezmę więcej pieniędzy i wrócę tu na dłużej. Wróciłam do hotelu, przebrałam się i znowu wyszłam. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam moją play listę. Mówiąc ''moją'' mam na myśli dosłowne znaczenie, są to amatorskie nagrania moich piosenek. Biegałam po parku i niestety znowu na kogoś wpadłam. Upadłam na ziemię. Podniosłam oczy i znowu zobaczyłam niebieskie oczy, ale tym razem u blondyna.
- Przepraszam. - powiedziałam, a chłopak podał mi rękę, cały czas się uśmiechając.
- Mam nadzieję, że nic ci się nie stało.
- Nie nic, nic. - powiedziałam posyłając uśmiech i zaczęłam biec dalej, stwierdziłam, że wrócę już do hotelu. Nie chcę po raz trzeci na kogoś wpaść. Sprawdzając godzinę w telefonie zauważyłam, że mam nową wiadomość.



" Miałaś się z nim nie spotykać " - odezwał się znowu ten głos. Jednak ja go nie posłuchałam, a ściślej mówiąc zignorowałam. Po 15 minutach biegu byłam już w swoim pokoju. Na ściennym zegarze widniała godzina 15. Co ja mam niby robić przez 2 godziny ? Weszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i umyłam głowę moim ulubionym jabłkowym szamponem. Po skończonej czynności włosy owinęłam ręcznikiem, a ciało hotelowym szlafrokiem. Usiadłam na łóżku i chwyciłam komputer. Zaczęłam przeglądać internet, słuchając w między czasie muzyki. Zleciało mi to aż do godziny 16.30. Wow. Nie sądziłam, że aż tyle zejdzie mi siedzenie na komputerze. Już przynajmniej wiem, dlaczego jest nazywany " pożeraczem czasu ". Postanowiłam, że zacznę się szykować. Najpierw wysuszyłam włosy, które pod wpływem wysokiej temperatury skręciły się i powstały lekkie loki. Następnie wzięłam się za makijaż. Najbardziej widocznym jego elementem, była czerwona szminka na moich ustach oraz tusz na rzęsach. I na koniec ruszyłam na poszukiwanie odpowiedniej sukienki. Przeszukałam całą walizkę i nic ! Dopiero na jej dnie zauważyłam czarną asymetryczną sukienkę, w której byłam  na swoich poprzednich urodzinach. Włożyłam ją na siebie, a na nogi złoto-czarne szpilki. Podeszłam do lustra i się w nim przejrzałam. Efekt był naprawdę zniewalający.
Do ręki wzięłam jedną z kremowych kopertówek i spakowałam do niej mojego iphon'a oraz jakieś pieniądze na wszelki wypadek. Nagle po moim całym apartamencie rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Szybko poprawiłam sukienkę i ruszyłam w ich kierunku. Pchnęłam je, a zza nich wyłoniła się postać, a mianowicie Louis. Aż dech zaparło mi w piersiach. Wyglądał naprawdę niesamowicie. Miał na sobie czarne dopasowane rurki, tego samego koloru marynarkę, a pod nią zwykły, dopasowany biały t-shirt, który idealnie podkreślał jego mięśnie, a na nogach brązowe Converse za kostkę. Przerwałam swoje rozmyślenia i spojrzałam na Tomlinsona. On zaś stał w progu z szeroko otwartymi oczami i lekko rozchylonymi ustami.
- Wow, wyglądasz.., aż mi słów zabrakło - powiedział, a raczej wybełkotał, a ja się zarumieniłam.
- Dziękuję - odpowiedziałam i spuściłam głowę. Moje buty stały się naprawdę bardzo interesujące.
- Słodko się rumienisz - powiedział mi prosto do ucha, a ja stałam się jeszcze bardziej czerwona. Czemu on na mnie tak działa ? - Idziemy ? - dodał po chwili.
- Jasne - odpowiedziałam cicho i zamknęłam pokój, a gdy znaleźliśmy się pod recepcją oddałam klucz, po czym ruszyliśmy do czarnego BMW Louis'a. Chciałam otworzyć sobie drzwi, jednak od mnie uprzedził i wsiadając posłałam, mu szczery uśmiech, który odwzajemnił. Po chwili siedział już na miejscu kierowcy i odpalił samochód.
- Masz tatuaże ? - zapytałam. Wcześniej miałam wrażenie, iż widziałam czarne plamy spod jego bluzki. Po prostu chciałam się upewnić.
- Tak - odpowiedział - A co ?
- A nie, nic, po prostu chciałam się upewnić. - odparłam, a on się znowu uśmiechnął. Lou włączył radio, a w nim rozbrzmiała ciekawa melodia, a po niej zachrypnięty, męski choć jakby dalej młodzieżowy głos. Chłopak zaczął zarzekać i zmienił stację.
- Co się stało ? Nie lubisz tej piosenki ? - zapytałam.
- Powiedzmy, że mam już jej wystarczająco dość - odpowiedział, a ja postanowiłam nie poruszać więcej tego tematu. Po jakimś czasie wjechaliśmy na podjazd jakiejś willi. Lou wyszedł z auta i po chwili znalazł się po mojej stronie i otworzył mi drzwi pomagając mi wysiąść.
- Ładnie tu. - powiedziałam, a on obiją mnie w pasie, więc zrobiłam to samo.
- Bo jesteśmy u mnie.
- Ale ty skromny jesteś. Jakbyś zobaczył mój dom to byś padł. - i to dosłownie.
- Ale ty skromna.
- Nie przedrzeźniaj mnie.
- Nie przedrzeźniaj mnie.
- Louis.
- Tak mam na imię.
- Jak dziecko. - zatrzymaliśmy się przy drzwiach.
- Muszę cię uprzedzić, że nie mieszkam sam, tylko z kolegami. Oni są trochę nie ogarnięci. - oznajmił po czym otworzył mi drzwi wejściowe.- Chłopaki! - zawołał gdy tylko przekroczyliśmy próg domu, od razu przed nami pojawiły się cztery postacie. - To jest Diana, a to jest Zayn, Harry, Liam i Niall . - powiedział wskazując kolejno na Mulata, chłopaka z zaczesanymi do góry lokami, bruneta i znajomą twarz blondyna. Czy my się kiedyś spotkaliśmy ? Wszyscy się do mnie uśmiechali. Co chwilę podchodził do mnie jakiś chłopak i mnie przytulał, dopóki nie wtrącił się Louis.
- Dobra ! Już dość tych przytulasów. Zaraz ją udusicie ! - powiedział, a ostatni chłopak, a mianowicie Harry oderwał się ode mnie, uprzednio szepcąc mi do ucha.
- Ślicznie wyglądasz.- a ja na te słowa się dzisiejszego wieczoru znowu się zarumieniłam.
- Dziękuje - odpowiedziałam cichutko, że tylko on mógł usłyszeć.
- Ooo, ktoś tu się rumieni - powiedział Zayn, a ja spaliłam jeszcze większego buraka. Ugh. Już tego nie nienawidzę. Kiedyś to nie było takie widoczne, a teraz co chwilę.
- My się nie znamy ? - zapytał blondynek w moim kierunku. Czyli moje przypuszczenia były trafne. Wszystkie pary oczu momentalnie skierowały się w naszą stronę.
- Wydaje mi się, że tak, tylko nie wiem skąd. Masz znajomy uśmiech. - powiedziałam, a on się tylko u niego poszerzył.
- Ty też. - odpowiedział, a mnie oświeciło.
- Czy dzisiaj przypadkowo nie biegałeś w parku ? - zapytałam zaciekawiona, a jemu się po chwili przypomniało.
- Nic ci nie jest ? - zapytał ponownie.
- Już nie, ale dzięki o troskę - odparłam i wysłałam mu szczery uśmiech.
- Czekaj, czekaj, bo czegoś tu nie rozumiem - powiedział zdezorientowany Louis.
- Dzisiaj biegałam i się zapatrzyłam i wpadłam..
- Nie, to była moja wina...
- Nieważne. Po prostu się zderzyliśmy. Niall pomógł mi wstać i potruchtałam dalej. Koniec jakże ciekawej historii.
- Dobra koniec tych pogawędek w holu. Chodźmy może do salonu - zaproponował Liam. Tak też zrobiliśmy. Trzeba przyznać, że dom mają bardzo ładny. Przynajmniej bardziej mi się podoba, niż mój. Jest bardziej.. przytulny. Tak to chyba trafne określenie. Usadowiliśmy się na białych kanapach i chłopaki obsypali mnie masą pytań.
- Skąd jesteś ?
- Co robisz w Londynie i jak długo tu będziesz ?
- Ile masz lat ?
- Jesteś sama, czy ktoś przyjechał z tobą ?
- Jesteś głodna ? - zapytał blondynek, a w moim brzuchu momentalnie zaburczało, a w pomieszczeniu zrobiło się momentalnie cicho. - To ja może zamówię pizze - powiedział uradowany i pobiegł po telefon. Wszystkie pary oczu skierowały się w moją stronę.
- Ok, ok już mówię - powiedziałam i odchrząknęłam - A więc, nazywam się Diana, co już zapewne wiecie. Niedawno stałam się pełnoletnia. Pochodzę z Francji, a w Londynie jestem na wakacjach. Przyjechałam tu sama, a chce zostać jak najdłużej się tylko da. No to chyba tyle o mnie. Teraz wy opowiedzcie coś o sobie. - powiedziałam w ich stronę, a oni zamarli.
- Yyy.. my.. - jąkali się.
- Zajmujecie się czymś razem, czy macie jakieś osobne zawody ? Albo się jeszcze uczycie ? Skąd się w ogóle znacie ?- chciałam im pomóc. Nagle do salonu wszedł Niall, jego twarz nie wskazywała wcale na nic dobrego.
- Chłopaki. Mamy problem. - powiedział, a ja zamarłam. A jeśli ojciec mnie znalazł ?
_______________________________________________________________
Chapter 3 ^^ Zachęcamy do komentowania i wchodzenia na Little things ;** Do następnego / Katy and Caroline ♥

czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 2


Jeśli już tu jesteś i przeczytałeś/aś, to skomentuj. : )
Będziemy wdzięczne 

Ruszyłam wolnym krokiem przed siebie. Hm... w kraju nie mogę zostać, bo mnie znajdą. Wiem! Jak byłam mała to zawsze chciałam polecieć do Londynu. Tam raczej mnie nie powinni kojarzyć... Dobra tylko gdzie tu jest lotnisko. Bogu dzięki, że w telefonach jest nawigacja. Muszę przyznać, że dość szybko do niego doszłam. Jeszcze bardziej naciągając na siebie kaptur weszłam do środka. Lot do Wielkiej Brytanii jest za pół godziny! Szczęście mi sprzyja. Szybko kupiłam bilet, oddałam bagaż i już siedziałam w samolocie. Pewnie ciekawicie się skąd mam pieniądze. Już wam mówię, po prostu dostawałam kieszonkowe (nie wiem po co bo i tak tata mi wszystko kupował), a po drugie ''pożyczyłam'' trochę od mojego rodziciela. Wiem, że będę musiała tu wrócić, bo ktoś mnie w końcu znajdzie. Boję się reakcji ojca.... Dobra nie myśl teraz o tym masz wakacje.
- Proszę zapiąć pasy. Za chwilę startujemy. - powiadomiła wszystkich stewardessa. Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na mój kraj i wystartowaliśmy. Moje powieki zaczynały robić się ciężkie... Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

***
- Proszę się obudzić już wylądowaliśmy. - z mojego snu wyrwał mnie głos stewardessy. Wstałam i poszłam odebrać swój bagaż. Już wraz z moją walizką szłam w kierunku wyjścia,
rozmyślając nad tym gdzie mam się udać. Niestety za bardzo się zamyśliłam, bo na kogoś wpadłam. Niestety, ten ktoś miał kawę, gorącą kawę. Jak się domyślacie, wylądowała ona na mojej bluzie. Zaczęłam piszczeć jak jakaś wariatka, ale to parzyło! Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam niebiesko-szare tęczówki.
- Przepraszam. Nie zauważyłem Ciebie. Nic ci nie jest? - zaczął nieznajomy wycierając moją bluzę.
- Nie nic pójdę do łazienki się przebrać. - powiedziałam, odnalazłam wzrokiem toaletę i ruszyłam w jej kierunku. Nie uszło mojej uwadze to, że nieznajomy idzie za mną, ale postanowiłam to zignorować. W mgnieniu oka przebrałam się w jasno niebieską sukienkę, poprawiłam koka i wyszłam. Ten gościu czekał na mnie. Muszę przyznać, że jest przystojny, ale co jeśli to jakiś psychopata? Albo gorzej rozpoznał mnie? Dziwna gula urosła w moim gardle. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Chciałem w ramach przeprosin zaprosić na kawę. - uśmiechnął się ukazując rządek białych ząbków.
- Dziękuję, za zaproszenie, ale nie. - powiedziałam stanowczym tonem i znów skierowałam się w stronę wyjścia. Przed lotniskiem znajdowały się ławki, usiadłam na jednej z nich i zaczęłam poszukiwania mojego telefonu. NIGDZIE go nie było. No świetnie zgubiłam go. Zrezygnowana schowałam twarz w dłoniach. Po chwili poczułam lekkie szturchanie, a moim oczom ukazał się TEN chłopak. 
- Nie zgubiłaś czegoś? - zapytał wymachując moim telefonem.
- Znalazłeś go? Dziękuję. - już chciałam go wziąć, ale on szybko cofną rękę. 
- Oddam ci go pod warunkiem. - powiedział patrząc mi w oczy.
- Słucham?
- Pójdziesz ze mną na kawę. - ciągle się uśmiechał, może źle go oceniłam? 
- Dobrze. - zgodziłam się, a chłopak oddał mi telefon i siadł koło mnie.
- To może dowiem się jak masz na imię? 
- Diana Al... - już chciałam powiedzieć moje wszystkie imiona, ale w porę się opamiętałam.- Burbon-Parmeńska. A ty?
- To nie znasz mnie? - zdziwił się, a ja tym bardziej.
- Nie. Przecież przed chwilą spotkałam cię pierwszy raz w życiu. - powiedziałam lekko zdezorientowana.
- Jestem Louis Tomlinson. A więc, gdzie byś się chciała spotkać?
- Jestem tu pierwszy raz co... - nie dał mi dokończyć, ugh.. Jak ja tego nie lubię.
- To zmiana planów, będziemy zwiedzać. Wiesz gdzie będziesz mieszkać?
- Na pewno w jakimś hotelu, jeszcze o tym nie myślałam.
- Chodź zawiozę cię do najlepszego w Londynie.
- Spokojnie, poradzę sobie. Najpierw muszę iść do fryzjera. - zaczęłam myśleć na głos, szukając jakiegoś zakładu fryzjerskiego w telefonie.
- Po co? Masz piękne długie włosy. - powiedział zakładając jeden kosmyk za ucho.
- Dziękuję. - powiedziałam nieśmiało. Nikt nigdy nie prawił mi komplementów. No dobra, po za jakimiś balami, tam to każdy chce zyskać twoją przychylność...
- Ślicznie się rumienisz. - oj, jaki on słodki.
- Jest! Mam! Dwie przecznice dalej. - mówiąc to wstałam z ławki.
- Podwiozę cię.
- Nie trzeba. Przejdę się.
- Oj, nie marudź. - powiedział i wziął moją torbę. Byłam zmuszona iść, za nim. Lou, chyba tak zdrabnia się to imię, włożył nasze walizki do bagażnika, a ja chciałam wsiąść do auta. No właśnie CHCIAŁAM, bo otworzyłam drzwi od strony kierowcy. Ugh.. Zrobiłam z siebie pośmiewisko.
- Diana za krótko się znamy żebym dał ci prowadzić moje autko. - powiedział ze śmiechem niebieskooki. Ja tylko przewróciłam oczami i ruszyłam na swoje miejsce. Nigdy nie mogła tego zrobić (mówię o przewracaniu oczami).
- To gdzie mam jechać? - zapytał wsiadając do auta.
- Tam. - pokazałam mu telefon i od razu ruszył.
- Może powiesz mi co cię sprowadza do Londynu? - przerwał niezręczną ciszę. Kurcze! Co mam mu powiedzieć?
- Em... Wakacje. - w połowie to prawda.
- Nie umiesz kłamać, ale nie będę naciskał. - WOW. Skąd on to wie?
- A ja zgaduję, że tu mieszkasz? Od zawsze? - połknij haczyk.
- Nie od zawsze. - jest połknął.
- A dlaczego się przeprowadziłeś?
- Praca. - skwitował krótko.
- Czym się zajmujesz?
- Niczym ciekawym. - teraz on coś ukrywa. - Opowiedz coś o sobie.
- A co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. - zaśmiał się.
- A dokładniej?
- No to może skąd przyjechałaś?
- Z Francji. - odpowiedziałam bez zastanowienia.
- O powiedz coś po francusku. - popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem i zrobił minę zbitego psa. Wyglądał tak śmiesznie.
- Drôle d'air. Śmiesznie wyglądasz. - zachichotałam.
- Ej! - oburzył się.
- No, nie gniewaj się.  
- Jesteśmy. - powiedział i wysiedliśmy z samochodu. Louis wyciągną moją walizkę i oddał mi ją.
- To.. Daj mi swój numer telefonu... to napiszę ci w jakim hotelu się zatrzymałam. - powiedziałam lekko onieśmielona.
- Już go masz. Trzymaj się mała. - wsiadł do auta i odjechał. Szybko wyciągnęłam komórkę i sprawdziłam listę kontaktów. Musiał to zrobić jak byłam w łazience. Dobry jest. Otrząsnęłam się z myśli i poszłam do tego fryzjera. Skróciłam włosy do ramion. Mam tylko nadzieję, że nikt mnie tu nie zna i nikt mnie nie rozpozna. Jeszcze wstąpiłam do kiosku i kupiłam pierwszy lepszy starter na telefon, przecież nie mogę zostawić starej, bo mnie jeszcze namierzą. Udałam się do hotelu, którego znalazłam w telefonie. Wybrałam ten, który był najbliżej miejsca, w którym aktualnie byłam. Weszłam do mojego pokoju. Dominowały odcienie beżu oraz kremowego. Na samym środku pomieszczenia stało ogromne łóżko. Koło niego był szary stoliczek, a na nim wazon z kwiatami oraz świeczki. Weszłam w głąb apartamentu. Przed telewizorem stała kremowa kanapa oraz dwa małe foteliki. Po drugiej stronie stało śliczne drzewko. Odszukałam białe drzwi. Pchnęłam je i weszłam do łazienki. Kolorystycznie prawie nie różniła się od reszty mojego tymczasowego miejsca zamieszkania. Po lewej stronie znajdowały się dwie szklane umywalki, a nad nimi rozciągało się ogromne lustro. Na przeciwko wejścia stała średniej wielkości, biała wanna. Natomiast po prawej stronie zauważyłam też szklany prysznic. Wykąpałam się i umyłam włosy. Napisałam do Louis'a, no w końcu obiecałam.

Co ja mam robić przez godzinę? Wiem poćwiczę balet, tylko czy wzięłam strój? Przekopałam całą walizkę, ale znalazłam to co chciałam. Przebrałam się i włączyłam na laptopie muzykę. Gdy tak tańczyłam, czułam się jakbym nadal była w zamku, dlatego gdy usłyszałam pukanie,nie przerywając czynności powiedziałam ''Proszę''.
- Ślicznie tańczysz. - ten głos ściągnął mnie z powrotem na ziemie. Chyba nie muszę mówić do kogo należał.
- Dziękuję. Przebiorę się i możemy iść. - powiedziałam po czym zniknęłam w łazience. Szybko zrobiłam to co miałam i byłam gotowa. Weszłam do mojego ''salonu'', chyba tak to mogę nazwać i zobaczyłam, że Lou grzebie mi coś w moim notebooku.
- Ej, co tam robisz? - spytałam podchodząc do niego.
- A nic. To twoja przyjaciółka? - zapytał wskazując na tapetę gdzie byłam ja i Elsa.
- Można ją tak nazwać. Idziemy? 
- Oczywiście.  - powiedział i wyszliśmy z hotelu. - Gdzie chcesz iść najpierw? 
- Hm.. Zawsze chciałam zobaczyć Big Bena. 
- Okey. Od kiedy tańczysz? 
- Szczerze mówiąc to nie wiem. Odkąd pamiętam to tańczę wszystko co popadnie.  - zaśmiałam się.
- Masz prawdziwy talent.
- I co z tego? Nigdy nie będę mogła zająć się muzyką na poważnie.
- Niby dlaczego?
- Oh, dłuższa historia. - chyba się zorientował, że nie chcę o tym gadać, bo zmienił temat.
- Na jak długo tu przyjechałaś?
- Na jak długo się da.  
 ***
Chodziliśmy po Londynie z jakieś trzy godziny i muszę przyznać, że świetnie się bawiłam. Gadaliśmy, wygłupialiśmy się, robiliśmy zdjęcia, w końcu Louis odprowadził mnie przed hotel. 
- Dziękuję. Nie pamiętam kiedy się tak dobrze bawiłam. - idiotko! Ty się nigdy nie bawiłaś!
- Nie ma za co. - powiedział z uśmiechem na ustach. Nagle jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. - Dobranoc ślicznotko. - powiedział mi wprost do ucha i ucałował mój policzek.
- Dobranoc. - odpowiedziałam i stałam jak wryta, patrząc jak odchodzi. Szybko się otrząsnęłam i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać. Pierwszy raz w życiu byłam na " randce "... Tak to chyba mogę nazwać... A co najgorsze spodobało mi się...
______________________________________________________
Chapter 2 ^^ Zapraszamy na nowy rozdział w Little things Rozdział 19 ;** Mamy nadzieję, że Wam się spodoba ;** Do następnego :) / Katy and Caroline.