Jeśli już tu jesteś i przeczytałeś/aś, to skomentuj. : )
Będziemy wdzięczne ♥
Ruszyłam wolnym krokiem przed siebie. Hm... w kraju nie mogę zostać, bo mnie znajdą. Wiem! Jak byłam mała to zawsze chciałam polecieć do Londynu. Tam raczej mnie nie powinni kojarzyć... Dobra tylko gdzie tu jest lotnisko. Bogu dzięki, że w telefonach jest nawigacja. Muszę przyznać, że dość szybko do niego doszłam. Jeszcze bardziej naciągając na siebie kaptur weszłam do środka. Lot do Wielkiej Brytanii jest za pół godziny! Szczęście mi sprzyja. Szybko kupiłam bilet, oddałam bagaż i już siedziałam w samolocie. Pewnie ciekawicie się skąd mam pieniądze. Już wam mówię, po prostu dostawałam kieszonkowe (nie wiem po co bo i tak tata mi wszystko kupował), a po drugie ''pożyczyłam'' trochę od mojego rodziciela. Wiem, że będę musiała tu wrócić, bo ktoś mnie w końcu znajdzie. Boję się reakcji ojca.... Dobra nie myśl teraz o tym masz wakacje.
- Proszę zapiąć pasy. Za chwilę startujemy. - powiadomiła wszystkich stewardessa. Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na mój kraj i wystartowaliśmy. Moje powieki zaczynały robić się ciężkie... Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
***
- Proszę się obudzić już wylądowaliśmy. - z mojego snu wyrwał mnie głos stewardessy. Wstałam i poszłam odebrać swój bagaż. Już wraz z moją walizką szłam w kierunku wyjścia,
rozmyślając nad tym gdzie mam się udać. Niestety za bardzo się zamyśliłam, bo na kogoś wpadłam. Niestety, ten ktoś miał kawę, gorącą kawę. Jak się domyślacie, wylądowała ona na mojej bluzie. Zaczęłam piszczeć jak jakaś wariatka, ale to parzyło! Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam niebiesko-szare tęczówki.
rozmyślając nad tym gdzie mam się udać. Niestety za bardzo się zamyśliłam, bo na kogoś wpadłam. Niestety, ten ktoś miał kawę, gorącą kawę. Jak się domyślacie, wylądowała ona na mojej bluzie. Zaczęłam piszczeć jak jakaś wariatka, ale to parzyło! Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam niebiesko-szare tęczówki.
- Przepraszam. Nie zauważyłem Ciebie. Nic ci nie jest? - zaczął nieznajomy wycierając moją bluzę.
- Nie nic pójdę do łazienki się przebrać. - powiedziałam, odnalazłam wzrokiem toaletę i ruszyłam w jej kierunku. Nie uszło mojej uwadze to, że nieznajomy idzie za mną, ale postanowiłam to zignorować. W mgnieniu oka przebrałam się w jasno niebieską sukienkę, poprawiłam koka i wyszłam. Ten gościu czekał na mnie. Muszę przyznać, że jest przystojny, ale co jeśli to jakiś psychopata? Albo gorzej rozpoznał mnie? Dziwna gula urosła w moim gardle. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Chciałem w ramach przeprosin zaprosić na kawę. - uśmiechnął się ukazując rządek białych ząbków.
- Dziękuję, za zaproszenie, ale nie. - powiedziałam stanowczym tonem i znów skierowałam się w stronę wyjścia. Przed lotniskiem znajdowały się ławki, usiadłam na jednej z nich i zaczęłam poszukiwania mojego telefonu. NIGDZIE go nie było. No świetnie zgubiłam go. Zrezygnowana schowałam twarz w dłoniach. Po chwili poczułam lekkie szturchanie, a moim oczom ukazał się TEN chłopak.
- Znalazłeś go? Dziękuję. - już chciałam go wziąć, ale on szybko cofną rękę.
- Oddam ci go pod warunkiem. - powiedział patrząc mi w oczy.
- Słucham?
- Pójdziesz ze mną na kawę. - ciągle się uśmiechał, może źle go oceniłam?
- Dobrze. - zgodziłam się, a chłopak oddał mi telefon i siadł koło mnie.
- To może dowiem się jak masz na imię?
- Diana Al... - już chciałam powiedzieć moje wszystkie imiona, ale w porę się opamiętałam.- Burbon-Parmeńska. A ty?
- To nie znasz mnie? - zdziwił się, a ja tym bardziej.
- Nie. Przecież przed chwilą spotkałam cię pierwszy raz w życiu. - powiedziałam lekko zdezorientowana.
- Jestem Louis Tomlinson. A więc, gdzie byś się chciała spotkać?
- Jestem tu pierwszy raz co... - nie dał mi dokończyć, ugh.. Jak ja tego nie lubię.
- To zmiana planów, będziemy zwiedzać. Wiesz gdzie będziesz mieszkać?
- Na pewno w jakimś hotelu, jeszcze o tym nie myślałam.
- Chodź zawiozę cię do najlepszego w Londynie.
- Spokojnie, poradzę sobie. Najpierw muszę iść do fryzjera. - zaczęłam myśleć na głos, szukając jakiegoś zakładu fryzjerskiego w telefonie.
- Po co? Masz piękne długie włosy. - powiedział zakładając jeden kosmyk za ucho.
- Dziękuję. - powiedziałam nieśmiało. Nikt nigdy nie prawił mi komplementów. No dobra, po za jakimiś balami, tam to każdy chce zyskać twoją przychylność...
- Ślicznie się rumienisz. - oj, jaki on słodki.
- Jest! Mam! Dwie przecznice dalej. - mówiąc to wstałam z ławki.
- Podwiozę cię.
- Nie trzeba. Przejdę się.
- Oj, nie marudź. - powiedział i wziął moją torbę. Byłam zmuszona iść, za nim. Lou, chyba tak zdrabnia się to imię, włożył nasze walizki do bagażnika, a ja chciałam wsiąść do auta. No właśnie CHCIAŁAM, bo otworzyłam drzwi od strony kierowcy. Ugh.. Zrobiłam z siebie pośmiewisko.
- Diana za krótko się znamy żebym dał ci prowadzić moje autko. - powiedział ze śmiechem niebieskooki. Ja tylko przewróciłam oczami i ruszyłam na swoje miejsce. Nigdy nie mogła tego zrobić (mówię o przewracaniu oczami).
- To gdzie mam jechać? - zapytał wsiadając do auta.
- Tam. - pokazałam mu telefon i od razu ruszył.
- Może powiesz mi co cię sprowadza do Londynu? - przerwał niezręczną ciszę. Kurcze! Co mam mu powiedzieć?
- Em... Wakacje. - w połowie to prawda.
- Nie umiesz kłamać, ale nie będę naciskał. - WOW. Skąd on to wie?
- A ja zgaduję, że tu mieszkasz? Od zawsze? - połknij haczyk.
- Nie od zawsze. - jest połknął.
- A dlaczego się przeprowadziłeś?
- Praca. - skwitował krótko.
- Czym się zajmujesz?
- Niczym ciekawym. - teraz on coś ukrywa. - Opowiedz coś o sobie.
- A co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. - zaśmiał się.
- A dokładniej?
- No to może skąd przyjechałaś?
- Z Francji. - odpowiedziałam bez zastanowienia.
- O powiedz coś po francusku. - popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem i zrobił minę zbitego psa. Wyglądał tak śmiesznie.
- Drôle d'air. Śmiesznie wyglądasz. - zachichotałam.
- Ej! - oburzył się.
- No, nie gniewaj się.
- Jesteśmy. - powiedział i wysiedliśmy z samochodu. Louis wyciągną moją walizkę i oddał mi ją.
- To.. Daj mi swój numer telefonu... to napiszę ci w jakim hotelu się zatrzymałam. - powiedziałam lekko onieśmielona.
- Już go masz. Trzymaj się mała. - wsiadł do auta i odjechał. Szybko wyciągnęłam komórkę i sprawdziłam listę kontaktów. Musiał to zrobić jak byłam w łazience. Dobry jest. Otrząsnęłam się z myśli i poszłam do tego fryzjera. Skróciłam włosy do ramion. Mam tylko nadzieję, że nikt mnie tu nie zna i nikt mnie nie rozpozna. Jeszcze wstąpiłam do kiosku i kupiłam pierwszy lepszy starter na telefon, przecież nie mogę zostawić starej, bo mnie jeszcze namierzą. Udałam się do hotelu, którego znalazłam w telefonie. Wybrałam ten, który był najbliżej miejsca, w którym aktualnie byłam. Weszłam do mojego pokoju. Dominowały odcienie beżu oraz kremowego. Na samym środku pomieszczenia stało ogromne łóżko. Koło niego był szary stoliczek, a na nim wazon z kwiatami oraz świeczki. Weszłam w głąb apartamentu. Przed telewizorem stała kremowa kanapa oraz dwa małe foteliki. Po drugiej stronie stało śliczne drzewko. Odszukałam białe drzwi. Pchnęłam je i weszłam do łazienki. Kolorystycznie prawie nie różniła się od reszty mojego tymczasowego miejsca zamieszkania. Po lewej stronie znajdowały się dwie szklane umywalki, a nad nimi rozciągało się ogromne lustro. Na przeciwko wejścia stała średniej wielkości, biała wanna. Natomiast po prawej stronie zauważyłam też szklany prysznic. Wykąpałam się i umyłam włosy. Napisałam do Louis'a, no w końcu obiecałam.
- Jestem Louis Tomlinson. A więc, gdzie byś się chciała spotkać?
- Jestem tu pierwszy raz co... - nie dał mi dokończyć, ugh.. Jak ja tego nie lubię.
- To zmiana planów, będziemy zwiedzać. Wiesz gdzie będziesz mieszkać?
- Na pewno w jakimś hotelu, jeszcze o tym nie myślałam.
- Chodź zawiozę cię do najlepszego w Londynie.
- Spokojnie, poradzę sobie. Najpierw muszę iść do fryzjera. - zaczęłam myśleć na głos, szukając jakiegoś zakładu fryzjerskiego w telefonie.
- Po co? Masz piękne długie włosy. - powiedział zakładając jeden kosmyk za ucho.
- Dziękuję. - powiedziałam nieśmiało. Nikt nigdy nie prawił mi komplementów. No dobra, po za jakimiś balami, tam to każdy chce zyskać twoją przychylność...
- Ślicznie się rumienisz. - oj, jaki on słodki.
- Jest! Mam! Dwie przecznice dalej. - mówiąc to wstałam z ławki.
- Podwiozę cię.
- Nie trzeba. Przejdę się.
- Oj, nie marudź. - powiedział i wziął moją torbę. Byłam zmuszona iść, za nim. Lou, chyba tak zdrabnia się to imię, włożył nasze walizki do bagażnika, a ja chciałam wsiąść do auta. No właśnie CHCIAŁAM, bo otworzyłam drzwi od strony kierowcy. Ugh.. Zrobiłam z siebie pośmiewisko.
- Diana za krótko się znamy żebym dał ci prowadzić moje autko. - powiedział ze śmiechem niebieskooki. Ja tylko przewróciłam oczami i ruszyłam na swoje miejsce. Nigdy nie mogła tego zrobić (mówię o przewracaniu oczami).
- To gdzie mam jechać? - zapytał wsiadając do auta.
- Tam. - pokazałam mu telefon i od razu ruszył.
- Może powiesz mi co cię sprowadza do Londynu? - przerwał niezręczną ciszę. Kurcze! Co mam mu powiedzieć?
- Em... Wakacje. - w połowie to prawda.
- Nie umiesz kłamać, ale nie będę naciskał. - WOW. Skąd on to wie?
- A ja zgaduję, że tu mieszkasz? Od zawsze? - połknij haczyk.
- Nie od zawsze. - jest połknął.
- A dlaczego się przeprowadziłeś?
- Praca. - skwitował krótko.
- Czym się zajmujesz?
- Niczym ciekawym. - teraz on coś ukrywa. - Opowiedz coś o sobie.
- A co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. - zaśmiał się.
- A dokładniej?
- No to może skąd przyjechałaś?
- Z Francji. - odpowiedziałam bez zastanowienia.
- O powiedz coś po francusku. - popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem i zrobił minę zbitego psa. Wyglądał tak śmiesznie.
- Drôle d'air. Śmiesznie wyglądasz. - zachichotałam.
- Ej! - oburzył się.
- No, nie gniewaj się.
- Jesteśmy. - powiedział i wysiedliśmy z samochodu. Louis wyciągną moją walizkę i oddał mi ją.
- To.. Daj mi swój numer telefonu... to napiszę ci w jakim hotelu się zatrzymałam. - powiedziałam lekko onieśmielona.
- Już go masz. Trzymaj się mała. - wsiadł do auta i odjechał. Szybko wyciągnęłam komórkę i sprawdziłam listę kontaktów. Musiał to zrobić jak byłam w łazience. Dobry jest. Otrząsnęłam się z myśli i poszłam do tego fryzjera. Skróciłam włosy do ramion. Mam tylko nadzieję, że nikt mnie tu nie zna i nikt mnie nie rozpozna. Jeszcze wstąpiłam do kiosku i kupiłam pierwszy lepszy starter na telefon, przecież nie mogę zostawić starej, bo mnie jeszcze namierzą. Udałam się do hotelu, którego znalazłam w telefonie. Wybrałam ten, który był najbliżej miejsca, w którym aktualnie byłam. Weszłam do mojego pokoju. Dominowały odcienie beżu oraz kremowego. Na samym środku pomieszczenia stało ogromne łóżko. Koło niego był szary stoliczek, a na nim wazon z kwiatami oraz świeczki. Weszłam w głąb apartamentu. Przed telewizorem stała kremowa kanapa oraz dwa małe foteliki. Po drugiej stronie stało śliczne drzewko. Odszukałam białe drzwi. Pchnęłam je i weszłam do łazienki. Kolorystycznie prawie nie różniła się od reszty mojego tymczasowego miejsca zamieszkania. Po lewej stronie znajdowały się dwie szklane umywalki, a nad nimi rozciągało się ogromne lustro. Na przeciwko wejścia stała średniej wielkości, biała wanna. Natomiast po prawej stronie zauważyłam też szklany prysznic. Wykąpałam się i umyłam włosy. Napisałam do Louis'a, no w końcu obiecałam.
Co ja mam robić przez godzinę? Wiem poćwiczę balet, tylko czy wzięłam strój? Przekopałam całą walizkę, ale znalazłam to co chciałam. Przebrałam się i włączyłam na laptopie muzykę. Gdy tak tańczyłam, czułam się jakbym nadal była w zamku, dlatego gdy usłyszałam pukanie,nie przerywając czynności powiedziałam ''Proszę''.
- Ślicznie tańczysz. - ten głos ściągnął mnie z powrotem na ziemie. Chyba nie muszę mówić do kogo należał.
- Dziękuję. Przebiorę się i możemy iść. - powiedziałam po czym zniknęłam w łazience. Szybko zrobiłam to co miałam i byłam gotowa. Weszłam do mojego ''salonu'', chyba tak to mogę nazwać i zobaczyłam, że Lou grzebie mi coś w moim notebooku.
- Ej, co tam robisz? - spytałam podchodząc do niego.
- A nic. To twoja przyjaciółka? - zapytał wskazując na tapetę gdzie byłam ja i Elsa.
- Można ją tak nazwać. Idziemy?
- Oczywiście. - powiedział i wyszliśmy z hotelu. - Gdzie chcesz iść najpierw?
- Hm.. Zawsze chciałam zobaczyć Big Bena.
- Okey. Od kiedy tańczysz?
- Szczerze mówiąc to nie wiem. Odkąd pamiętam to tańczę wszystko co popadnie. - zaśmiałam się.
- Masz prawdziwy talent.
- I co z tego? Nigdy nie będę mogła zająć się muzyką na poważnie.
- Niby dlaczego?
- Oh, dłuższa historia. - chyba się zorientował, że nie chcę o tym gadać, bo zmienił temat.
- Na jak długo tu przyjechałaś?
- Na jak długo się da.
***
Chodziliśmy po Londynie z jakieś trzy godziny i muszę przyznać, że świetnie się bawiłam. Gadaliśmy, wygłupialiśmy się, robiliśmy zdjęcia, w końcu Louis odprowadził mnie przed hotel.
- Dziękuję. Nie pamiętam kiedy się tak dobrze bawiłam. - idiotko! Ty się nigdy nie bawiłaś!
- Nie ma za co. - powiedział z uśmiechem na ustach. Nagle jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. - Dobranoc ślicznotko. - powiedział mi wprost do ucha i ucałował mój policzek.
- Dobranoc. - odpowiedziałam i stałam jak wryta, patrząc jak odchodzi. Szybko się otrząsnęłam i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać. Pierwszy raz w życiu byłam na " randce "... Tak to chyba mogę nazwać... A co najgorsze spodobało mi się...
______________________________________________________
Chapter 2 ^^ Zapraszamy na nowy rozdział w Little things Rozdział 19 ;** Mamy nadzieję, że Wam się spodoba ;** Do następnego :) / Katy and Caroline.
Super, ciekawe czy w Londynie Diana spełni swoje marzenia? Czekam na następny i zapraszam do siebie: http://same-mistake-again-1d.blogspot.com/ Dziś pojawi się 18 ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Cudowny :D
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńGenialne, czekam na next <3
OdpowiedzUsuń~D.
Cudowne, czekam na kolejny z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńco jak co ale to to świetne jest
OdpowiedzUsuńAww!!! Dawajcie dalej!!! Wciągające!!! Nie mogę się doczekać nexta!!!
OdpowiedzUsuńBuźki =*
Genialny:)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
Świetny :) next !
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział zakochałam sie w tym blogu jestescie niesamowite czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńrewelacja.
OdpowiedzUsuńCos wspaniałego.
Czekam na kolejny
U MNIE POJAWIŁ SIĘ NOWY ROZDZIAŁ.
OdpowiedzUsuńCzekam na twoją opinię <3
http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/
Uuuuuu... Randka! Niech ona będzie z Lou! Będzie z nich taka śliczna para!
OdpowiedzUsuńSuper!!! No po prostu genialne!!! To pierwsze opowiadanie,w którym glowna bohaterka jest ksiezniczka i jest po prostu zajebiste!!! Djdievxkdbdgxydvxodpwdv :*
OdpowiedzUsuń